Tai Chi, Qi Gong, Tomasz Nowakowski, Centre of Taoist Arts Golden Hill °Zlatý Kopec°

.

.

× RODO: Używamy "ciasteczek" aby Twoje odwiedziny naszej strony przebiegały jeszcze sprawniej. Więcej informacji o polityce prywatności można znależć tutaj. Kliknij na "x" aby zamknąć tą notatkę i wrócić do przeszukiwania strony.


Artykuły międzynarodowej Szkoły Tai Chi

"Centrum Sztuk Taoistycznych Zlatý Kopec"

Wywiad z Tomaszem Nowakowskim

            Trzynaście rozpraw o Tai Chi Chuan        Podstawowy kanon Tai-Chi

Więcej informacji na temat tych i innych książek można znależć po adresem:
www.medium.com.pl

Wywiad z Tomaszem Nowakowskim

Kiedy zainteresował się Pan sztukami walki?

Miałem około dziesięciu lat, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z Ju-jitsu. Zafascynowała mnie zręczność ludzi uprawiających tą sztukę. Chciałem poznać na czym ona polega i nauczyć się jej.

Od kiedy ćwiczy Pan Tai Chi i kto był Pana nauczycielem?

Tai Chi uprawiam od prawie 25 lat. Z zasadami Tai Chi zetknąłem się wcześniej uprawiając inne sztuki walki i medytacji. Miałem kilku nauczycieli, którym bardzo dużo zawdzięczam. Najsilniej związany jestem z tradycją Pana Ming Shi, Gia-fu Fenga, którą poznałem dzięki mojemu przyjacielowi Jurgenowi Osterowi, Liu-Hsien i dr Ming Wong.

Co Pan ćwiczył oprócz Tai Chi?

Uprawiałem różne sztuki walki między innymi: Judo, Ju-jitsu, Karate, Kung Fu, Kendo i Aikido.

Co Pan sądzi o uczeniu się kilku stylów lub u kilku nauczycieli jednocześnie?

Każdy tradycyjny styl jest samowystarczalny i kompletny. Pełne poznanie takiego stylu w sensie technicznym na dobrym poziomie, wymaga około dziesięciu lat intensywnej pracy. Każdy dobrej klasy nauczyciel, to człowiek ogromnej wiedzy i doświadczenia. Ale uczeń musi dać mu czas i szansę, żeby mógł je przekazać. Jeżeli zamierza się uczyć naprawdę głęboko i mieć dobry poziom, najlepiej jest uprawiać jeden, maksymalnie dwa style. Najlepiej u jednego nauczyciela, najwyżej dwóch. Pamiętając o tym że proces przekazywania stylu opiera się na zaufaniu obu stron. Takiego zaufania nie da się wypracować w kilka tygodni czy miesięcy.

Co spowodowało, że postanowił Pan uczyć jeszcze jednego stylu Tai Chi?

Uważam, że dobry nauczyciel sam też powinien się uczyć. Dlatego też szukałem kontaktu z nauczycielem o podobnych poglądach na Tai Chi. Kiedy go znalazłem, naturalną konsekwencją było uczenie się stylu, którego uczy.

Dlaczego tak mało jest informacji o stylu San Feng w porównaniu np. do stylu Yang? Skąd się bierze ta tajemniczość?

Wynika to z historii obu stylów. Styl Yang zyskał sobie ogromną popularność w latach trzydziestych naszego stulecia. Najpierw w Chinach, później rozszerzył się na cały świat. Dziś uprawiany jest przez wiele osób i stąd też dość znaczna ilość artykułów i książek na jego temat. Styl San Feng, podobnie jak niektóre odgałęzienia stylu Yang, do dzisiaj jest przekazywany metodą tradycyjną. Do Europy przybył też stosunkowo niedawno, około siedemnaście lat temu. W samych Chinach, podobnie jak w wielu szkołach Tai Chi na świecie, w których nauczanie oparte jest o style współcześnie pasujące lub zmodernizowane wersje stylów tradycyjnych, wręcz zaprzecza się istnieniu Chang San Fenga, jako postaci historycznej. Stąd wiedza na temat tego stylu jest niewielka.

Czy brak szerszej informacji, nie powoduje fałszywego obrazu tego stylu, a przez to czy nie dochodzi do utraty potencjalnych uczniów? Czy styl San Feng nie powinien wyjść z ukrycia?

Styl San Feng nie przebywa w ukryciu. Po prostu jest w nim zachowany tradycyjny sposób uczenia, czyli przekaz bezpośredni. Prawdziwy obraz każdego stylu walki można osiągnąć tylko w taki sposób, że uprawia się go pod kierunkiem wykwalifikowanego nauczyciela przez wiele lat i osiąga wymagany poziom doświadczeń. Sama informacja nie wystarcza a jej ilość wcale nie przeradza się w jakość. Przykładem dla mnie szczególnie smutnym jest styl Yang, który za swoją wielką dziś popularność zapłacił wysoką cenę, często dziś wypaczonego obrazu. Istnieje na jego temat wiele informacji, lecz niestety wiele z nich jest bardzo dalekich od prawdy. Na przykład, błędnym jest obiegowe wyobrażenie, że Tai Chi to lekka i powolna gimnastyka dla staruszków itp. Niestety, fałszywe lub powierzchowne informacje o Tai Chi rozpowszechniane są często przez samych ćwiczących. Jest to efektem małej jeszcze wiedzy lub braku zrozumienia pewnych aspektów uprawianego stylu, co dotyczy każdego z nich, również stylu San Feng. Ilość informacji, jakie upowszechnia się o stylach Tai Chi tradycyjną, naturalną metodą, bez zabiegania o uczniów za wszelką cenę, jest zupełnie wystarczająca do ich utrzymania.

Jakie są charakterystyczne cechy stylu San Feng i Yang? Czym różnią się oba style?

Jest to bardzo rozległy temat. Nie wyczerpał by go nawet oddzielny artykuł. Styl Yang do dnia dzisiejszego rozrósł się do ogromnych rozmiarów. Istnieje w nim wiele różnych interpretacji i wariantów. Niektórzy eksperci wyróżniają już ponad dwadzieścia głównych odmian tego stylu. Niekiedy różnią się one znacznie od siebie w sensie technicznym i metodycznym. Praktyczne jest to już dziś ich rodzina a nie tylko jeden określony styl. Tai Chi w historii swego rozwoju przypomina drzewo. Na początku była jedna idea, jak nasienie i z niego wyrosło ogromne drzewo z wieloma odgałęzieniami. Ciągle jest tym samym drzewem ale każda gałąź ma inny kształt (inną formę ) niż pozostałe. Podobnie jest w przypadku stylów San Feng i Yang. Mają wiele podobieństw, opierają się na tych samych wewnętrznych zasadach, jednak różnią się od siebie w technicznych rozwiązaniach. Dotyczy to sposobu realizacji zasad Tai Chi. Ze wszystkich stylów Tai Chi, styl Yang jest najbardziej podobny do stylu San Feng (mowa tu o tradycyjnym stylu Yang a nie np. o stylu pekińskim). Według jednej z opowieści, która jest przekazywana i w stylu Yang i stylu San Feng, Yang Lu Chan odtworzył w swoim stylu esencję stylu San Feng, ukrytą w jednej z form stylu Chen i przekazywaną przez kilka generacji zupełnie nieświadomie. Stąd dzisiaj tak wielkie podobieństwo, szczególnie między tradycyjną, bardziej zaawansowaną formą stylu Yang i formą stylu San Feng. Jest to jednak raczej temat na oddzielny artykuł.

Dlaczego nie uczy Pan oddzielnie stylu San Feng?

Szkoła, którą prowadzę ma już szesnaście lat historii i wyrosła na tradycji rodziny Yang. Styl San Feng przyszedł do szkoły znacznie później. Jednak styl rodziny Yang w swej tradycji sięga korzeniami Chang San Fenga. Dla przykładu, jedna z najważniejszych książek stylu „Sztuka Tai Chi Chuan rodziny Yang” autorstwa Yang Cheng - fu, zaczyna się zdaniem: „Tai Chi Chuan, to sztuka walki orła z wężem, opracowana przez nieśmiertelnego Chang San Fenga i przekazana następnym pokoleniom ...". Oba style tworzą tradycję mojej szkoły i jest to odzwierciedlone w naszej praktyce. Nie oznacza jednak, że mieszam style. Treningi są poświęcone albo w całości stylowi San Feng, albo stylowi Yang. Kiedy pracujemy z obydwoma stylami, zajęcia składają się z dwóch części ; z praktyki stylu San Feng i stylu Yang. Czasami mamy zajęcia porównawcze, które pomagają zrozumieć różnice i podobieństwa między stylami. Wzbogaca to doświadczenia studentów szkoły i pomaga lepiej zrozumieć zasady Tai Chi. W ten sposób obydwa style uzupełniają się.

Czy uczył się Pan stylu Chen? Czy miał Pan jakiś kontakt z tym stylem?

Tak, interesuję się tym stylem ze względu na badania nad historią rozwoju stylów Tai Chi. Jednak, uczę tylko stylów Yang i San Feng.

Czy zakończył Pan już poszukiwania własnej drogi w Kung Fu?

Można różnie podchodzić do znaczenia słów Kung Fu. Dla mnie oznaczają one pewną filozofię życiową - doskonalenie się przez pracę nad sobą. Zdecydowałem się na tą drogę na samym początku, kiedy zainteresowałem się sztukami walki i kontynuuję ją do dzisiaj.

Czy myśli Pan o poznaniu jeszcze jakiegoś innego stylu i o nauce u innego mistrza?

Generalnie interesują mnie wszystkie sztuki walki. Chętnie też wymieniam doświadczenia z innymi nauczycielami. Jednak to, co rozumiem przez poznawanie stylu, czy pracę z nauczycielem, to głęboki i długotrwały proces. Dlatego też, nie mam szczególnych planów, czy potrzeb szukania dalszych mistrzów lub stylów. Mam jeszcze dużo interesującej pracy z tym, co robiłem dotychczas.

Co sądzi Pan o sztukach walki, łączących elementy wielu stylów? Czy miał Pan kontakt np. ze stylem Sun Tai Chi Chuan, powstałym na bazie trzech największych stylów wewnętrznych Kung Fu; Xing I, Pakua i Tai Chi?

W większości przypadków nie są to wcale udane próby. Każdy styl ma swoje zasady, swój charakter i długą historię rozwoju. Tradycyjne style są kompletne i samowystarczalne. Często też kryją w sobie niezbadane jeszcze możliwości. O skuteczności, czy efektywności decyduje nie metoda a człowiek, który reprezentuje dany styl i to, jak dobrze go poznał. Przy próbach łączenia wielu stylów w jeden, powstają z reguły sztuczne twory, choć zdarzają się wyjątki. Jestem jednak zwolennikiem coraz głębszego poznawania uprawianego stylu, niż prób łączenia kilku w jeden. Styl Sun jest niewątpliwie bardzo ciekawy. Jego autorem był wysokiej klasy ekspert wewnętrznego Kung Fu. Nie przez wszystkich mistrzów Tai Chi Chuan jest on jednak akceptowany jako czysty styl Tai Chi.

Mając tak duże (wieloletnie) doświadczenie w uprawianiu sztuk walki, czy myśli Pan o stworzeniu własnego stylu?

Uprawiam sztuki walki ponad trzydzieści lat. Myślę, że na stworzenie własnego stylu jest jeszcze za wcześnie. Z drugiej strony, jeśli posłużymy się taoistycznym paradoksem, od ponad trzydziestu lat uprawiam swój własny styl.

Czy zamierza Pan spisać swoje doświadczenia w książce?

Robię sporo notatek ze swojej pracy nad Tai Chi i Chi Kung. Mam też kilka propozycji w różnych krajach na wydanie książki o Tai Chi. Czasami o tym myślę, ale trudno mi powiedzieć, kiedy taka książka by się ukazała.

Czy byłaby ona równocześnie o stylu Yang i stylu San Feng?

Myślę, że byłaby przede wszystkim o Tai Chi.

Co sądzi Pan o uczeniu się z książek lub kaset video?

Jest to bardzo trudne. Wymaga ogromnej wcześniejszej wiedzy i doświadczenia w danej sztuce. Ani książka, ani kaseta video nie zastąpią wartości osobistego kontaktu z nauczycielem. Wielu subtelności sztuk walki, zwłaszcza wewnętrznych stylów Kung Fu nie da się opisać a na filmie może je zobaczyć tylko ktoś o bardzo dużym doświadczeniu. Kiedyś byłem absolutnie przeciwny uczeniu się z książek lub kaset video. Dziś widzę też drugą stronę, bo dla osoby zaawansowanej książka czy kaseta może być inspiracją do własnej praktyki. Dla początkującego jest to zadanie niezwykle trudne, ale kiedy nie ma się nauczyciela, lepiej jest ćwiczyć, niż biernie czekać. Pamiętać jednak trzeba o tym, że popełnia się dużo błędów, które normalnie w procesie pracy z nauczycielem nigdy by nie powstały. Jest to znacznie trudniejsza i dłuższa droga.

Dlaczego na progu XXI wieku uczy się jeszcze form ze starożytną bronią? Zastosowanie bojowe włóczni czy halabardy na ulicy jest raczej niemożliwe. Po co poświęcać lata na jej opanowanie (w niektórych stylach jest bardzo wiele rodzajów broni)?

Szermierka z różnymi rodzajami broni jest ważnym elementem tradycji Kung Fu. Jej uprawianie kształci też takie cechy u człowieka, które trudno byłoby rozwinąć innymi sposobami. W tradycji Tai Chi jest niezwykle cennym spadkiem kulturowym i gdyby nie była uprawiana, stopniowo uległaby zapomnieniu. Taki los spotkał tradycyjną szermierkę europejską. W zasadzie przetrwała tylko w szczątkowej formie szermierki sportowej. Dziś wielu mądrych i rozumiejących tradycję ludzi stara się odtworzyć formy tradycyjnej europejskiej szermierki. Jedną z takich osób w Polsce jest np. pan Wojciech Zabłocki. Zarówno w kulturze europejskiej, jak i w innych kulturach, szermierka białą bronią była cenną wartością kulturową ale też znakomitą formą kształcenia ducha, czyli jak dziś byśmy powiedzieli - charakteru. Z tradycją szermierki europejskiej wiązały się przecież ideały rycerskie. Wartości duchowe dziś niestety zanikające tak, jak umarło wiele pięknych i interesujących stylów szermierki europejskiej wraz ze śmiercią ich mistrzów. Ludzie uprawiający Kung Fu powinni uważać za swój obowiązek ocalenie od zapomnienia szermierki tradycyjną bronią tej sztuki. Należy pamiętać, że jest to niezwykle cenny skarb nie tylko kultury chińskiej ale ogólnoświatowej. Jeśli zaś chodzi o zastosowanie bojowe, to dobry szermierz potrafi walczyć wszystkim, choćby np. parasolem. W tradycji stylu Yang mamy przekaz historii o Yang Pan Hou, jednym z mistrzów tej tradycji, który wygrał pojedynek szermierczy ze znanym mistrzem miecza przy pomocy ustnika od fajki (fajki chińskiej, mającej około trzydzieści cm długości).

Czym jest dla Pana tradycja w Kung Fu?

Szacunkiem dla historii, która jako doświadczenie jest efektem pracy wielu generacji. Bez niego nie istnieją umiejętności i nie jest możliwy postęp. To kim dziś jesteśmy, zawdzięczamy nie tylko własnej pracy ale także doświadczeniom poprzednich generacji. Kiedy jesteśmy na nie otwarci, możemy z nich korzystać a nasz styl staje się wtedy bogatszy. Jeśli nie szanujemy swoich poprzedników, nie respektujemy własnej historii i odcinamy się od korzeni, które stanowią ogromne bogactwo naszych doświadczeń. Myślę, że w dzisiejszych czasach mało ludzi rozumie sens tradycji. Czasami używają tego słowa, ale nie wiedzą o czym mówią. Często rozumieją tradycję wybiórczo. Mają podobno respekt dla jednego stylu czy nauczyciela, ale obmawiają lub lekceważą innych. To bardzo dziwne i smutne zjawisko. Dla mnie tradycja w Kung Fu jest szczególnie ważna. Tam gdzie kończy się dla niej szacunek, kończy się Kung Fu. Kończy się wszystko, także szacunek dla samego siebie.

Czym jest dla Pana taoistyczna tradycja w Tai Chi?

Tai Chi Chuan jest sztuką, która wyrosła na podstawie taoistycznej filozofii przyrody. Studiowanie jej pomaga lepiej zrozumieć Tai Chi.

Co to jest braterstwo Kung Fu?

Jest to część tradycji Kung Fu. Znaczy ono więcej niż przyjaźń. Jest to związek ludzi praktykujących w tej samej szkole lub ten sam styl. Jest wypracowany przez wspólne doświadczenia, czasami w ekstremalnych warunkach. Powinien opierać się na wzajemnym szacunku i szczerości. Idealnie byłoby, gdyby rozciągał się na wszystkich uprawiających Kung Fu.

Czy współpracuje Pan z innymi mistrzami Kung Fu? Czy wymienia Pan z nimi doświadczenia?

Tak, bardzo chętnie, jeżeli uważam taki kontakt za wartościowy. Wymiana doświadczeń bardzo wzbogaca, o ile nie jest powierzchownym poszukiwaniem atrakcji. Od wielu ludzi można dowiedzieć się czegoś ciekawego. Taka wymiana doświadczeń daje też szersze spojrzenie na całą sztukę Kung Fu.

Co myśli Pan o stopniach (kolorowych pasach) w sztukach walki? Dawniej istniał tylko podział na ucznia i nauczyciela, teraz w niektórych stylach jest ponad dziesięć uczniowskich i dziesięć mistrzowskich stopni.

Są różne tradycje w różnych stylach sztuk walki i szkołach. Wynikają one z historii ich rozwoju. Myślę, że należy je respektować. Są różne poziomy mistrzostwa i stąd podział w niektórych stylach na stopnie. Jestem związany przede wszystkim z tradycją stylów wewnętrznych Kung Fu. W tradycyjnym Tai Chi nie ma stopni, jest tylko uczeń i nauczyciel. Niekiedy, gdy szkoła jest duża, powstają dodatkowe rozróżnienia. Mają one wtedy charakter wewnętrzny, obowiązujący w danej szkole.

Jaki jest Pana stosunek do rozgrywania zawodów sportowych w sztukach walki (formy i sparingi)? Co sądzi Pan o zawodach w Tui shou?

Nie biorę w nich udziału, ale rozumiem ludzi których to interesuje. Jeden z moich przyjaciół jest trzykrotnym mistrzem Ameryki w Tui shou.

Co to znaczy mistrzostwo w Kung Fu? Jak długo należy ćwiczyć, by je osiągnąć? Czy każdy może zostać mistrzem Kung Fu?

Myślę, że istnieje wiele odpowiedzi na te pytania. To, co mogę powiedzieć, to tylko jedna z możliwych. Już sama nazwa Kung Fu oznacza proces osiągania mistrzostwa. Składa się ona z dwóch części: Kung i Fu. Fu oznacza człowieka, który osiągnął wysoką pozycję w jakiejś dziedzinie poprzez Kung, czyli pracę. Słowo Kung ma cztery aspekty. Jeden z nich, to czas potrzebny do wykonania pewnej pracy i wiąże się z wytrwałością. Drugim aspektem jest regularność. Chodzi tu o codzienną pracę, powiązaną z samodyscypliną. Trzecim aspektem jest jakość, czyli dążenie do coraz lepszej pracy, powiązane z precyzją, edukacją i samodoskonaleniem. Czwarty, szczególnie ważny aspekt, to radość. Jest to praca, którą się lubi. Wtedy staje się ona pasją, będącą źródłem wewnętrznej satysfakcji. Wiąże się ona z zaangażowaniem i sercem, które się wkłada w to, co się robi. Ponadto dobrze jest kształcić w sobie zaufanie i szacunek do stylu i nauczycieli, od których się uczymy oraz do samego siebie. Dla zrównoważenia zaufania potrzebna jest skromność.

Jak długo należy ćwiczyć, żeby to osiągnąć?

Myślę, że całe życie. Wszystkie wymienione cechy dobrze jest rozwijać stale. Konfucjusz powiedział kiedyś, że edukacja jest jak płynięcie łódką pod prąd. Przestajesz wiosłować i rzeka niesie cię do tyłu.

Czy każdy może zostać mistrzem Kung Fu?

Uważam, że każdy ma szansę, ale nie każdy może zostać. Trzeba iść konsekwentnie tą drogą. Wymaga to jednak odwagi, zdecydowania, determinacji i wytrwałości, a przede wszystkim głębokiej pokory.

Czy umiejętność zabijania może być sztuką?

Osobiście uważam, że celem uprawiania sztuk walki nie jest zdobywanie umiejętności zabijania. Wprost przeciwnie, jednym z celów ich uprawiania jest tworzenie pokoju w sobie i przenoszenie go na kontakty z innymi. Sztuka kojarzy mi się z procesem twórczym a nie z destrukcją. Aby zabijać i niszczyć, nie trzeba specjalnych umiejętności.

Dlaczego uczy Pan innych? Jak doszło do powstania Pańskiej szkoły Kung Fu?

Nie miałem specjalnych planów związanych z uczeniem Tai Chi. Traktowałem je raczej, jako swoją własną praktykę. Najbardziej interesowało mnie badanie tej sztuki. W pewnym momencie pojawili się ludzie, którzy też chcieli poznać Tai Chi i na ich prośbę zacząłem uczyć. Tak powstała nasza szkoła. Przychodziło coraz więcej osób i urosła do obecnych, międzynarodowych rozmiarów. Był to naturalny proces. Mimo, że jest to trudna praca i czasami niesie wiele problemów, to uczę dlatego, że lubię ludzi i pracę z nimi. Mogę wtedy dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniami. Bardzo ważne jest też dla mnie utrzymanie wysokiej jakości sztuki Tai Chi i zachowanie jej od zapomnienia.

Niedługo wejdziemy (weszliśmy) w dwudziesty pierwszy wiek, erę komputerów, multimedialnych przekazów informacji. Czy stare metody jeszcze się sprawdzą?

Postęp cywilizacyjny, jakiego dokonała ludzkość przez ostatnich sto lat jest przede wszystkim postępem naukowo - technicznym. W sensie emocjonalnym człowiek w całej swej historii zmienił się niewiele. Można powiedzieć, że dysponujemy coraz lepszymi narzędziami, jak na przykład komputery, jednak problemy emocjonalne mamy te same, jak nasi przodkowie sprzed setek lat. Uważne spojrzenie na historię ludzkości daje nam tego liczne przykłady. Tak samo odczuwamy strach i agresję, których nie potrafimy kontrolować. Wiele ludzi współczesnych żyje nawet w większym napięciu (stresie) i ma gorszą emocjonalna jakość życia niż poprzednie generacje. W świecie technicznej doskonałości wielu ludzi czuje zupełne zagubienie. Myślę, że te stare metody nauczania, szczególnie teraz mogą być potrzebne i użyteczne. Były one tworzone przez ludzi głęboko rozumiejących ludzką naturę. Sprawdzano i doskonalono je następnie przez stulecia. Przetrwały już wiele nieraz bardzo burzliwych zmian w historii ludzkości. Pomogły już wielu generacjom. Świadczy to najlepiej o ich skuteczności.

Co sądzi Pan o uprawianiu sztuk walki przez kobiety? Czy uczy Pan inaczej kobiety i mężczyzn? Czy zauważa Pan u nich inne predyspozycje?

Sztuki walki są bogate w ilość metod pracy. Są jednocześnie najbardziej dopracowane pod względem jakości i wszechstronności ze wszystkich znanych mi systemów, które zapewniają rozwój psychofizyczny człowieka. Dlatego też dostępne są dla każdego bez względu na płeć i wiek. Każdy, zależnie od swoich predyspozycji może znaleźć w nich styl czy metodę, która przyniesie mu wiele korzyści. W swojej pracy nie prowadzę specjalnego treningu dla kobiet i mężczyzn. Wszyscy ćwiczymy razem. Oczywiście różnimy się biologicznie i mamy inne predyspozycje, ale w początkowym okresie treningu nie odgrywa to tak wielkiej roli. Później, kiedy poziom zaawansowania rośnie, każdy dobry nauczyciel indywidualizuje trening, dostosowując go do potrzeb i możliwości ucznia. Nie dotyczy to jednak tak bardzo płci, jak indywidualnych cech osobowości czy predyspozycji. W historii sztuk walki było wiele kobiet, które osiągnęły wysoki poziom mistrzowski, a nawet opracowały nowe style.

Czy prowadząc międzynarodową szkołę i ucząc ludzi różnej narodowości zauważył Pan jakąś specjalną predyspozycję Polaków do uprawiania wschodnich sztuk walki?

Ostatnio Polacy odnoszą wiele sukcesów na różnych ringach. Sztuki walki w Polsce cieszą się sporym zainteresowaniem. O specjalnych predyspozycjach trudno mi jest mówić. Obserwuję wśród ludzi uprawiających sztuki walki w różnych krajach sporo podobieństw, ale też i różnic wynikających z mentalności. Zainteresowanie sztukami walki w Polsce jest podobne jak we Francji, Północnych Włoszech, czy Wielkiej Brytanii. Jak wszędzie na świecie, ludzie ćwiczący i uczący różnią się podejściem do pracy i poziomem doświadczeń. W Polsce jest wielu mistrzów różnych sztuk walki, którzy prezentują bardzo dobrą klasę i z dużym zaangażowaniem uczą innych. Szanuję tych ludzi, zwłaszcza, że aby osiągnąć swój obecny poziom. Musieli pokonywać wiele trudności, które wynikały nie tylko z procesu treningu ale związane były też z powojenna historią Polski. Jeszcze nie tak dawno regularny kontakt z nauczycielami o dużym doświadczeniu był bardzo trudny. Uczenie się wymagało pokonywania wielu przeszkód. Zarówno w Polsce jak i w innych krajach zbyt często mówi się źle o innych szkołach. Wyznaję zasadę, że najlepszym sposobem walki ze złej jakości konkurencją jest ciągłe podnoszenie poziomu własnej pracy. Kiedy ktoś ma dużo do powiedzenia o uprawianej sztuce, nie musi mówić o innych. Przypominają mi się w tym momencie dwie sentencje. Jedna z nich pochodzi od mistrza Cheng Man Ching: „Prawdziwa sztuka nie boi się konkurencji". Druga jest starym, japońskim przysłowiem, które powtarzam za jednym z moich nauczycieli: „ Nigdy nie mów źle o przeciwniku. Kiedy wygrasz z gorszym - to żaden zaszczyt. Kiedy przegrasz - tym większa klęska”.

Co sądzi Pan o popularnych filmach o sztukach walki? Co myśli Pan o Bruce Lee?

Gdy takie filmy są dobrze zrobione, to lubię je oglądać. Moim ulubionym aktorem jest Jacke Chan. Jednak Kung Fu i inne sztuki walki prezentowane w tych filmach są dalekimi krewnymi prawdziwych sztuk walki. Film ma swoje prawa, musi być atrakcyjny dla widza. Choreografia układów walki musi być wtedy specjalnie przygotowana. Zmienia się więc niektóre ruchy, żeby dostosować je do możliwości kamery lub możliwości percepcyjnych widza. Aktorzy często zachwycają sprawnością, ale wiele sytuacji w filmowym Kung Fu jest nierealnych, a wiele technik bezużytecznych. Czasami jednak filmy te zawierają różne filozoficzne teksty dotyczące Kung Fu, a także pokazują proces nauki i kształtowanie charakteru bohatera filmu. Takie fragmenty można traktować jako inspirację do pracy nad sobą. Dawniej taką rolę spełniały legendy o mistrzach stylu. Myślę, że można niektóre bardziej sensowne filmy o sztukach walki traktować jako współczesną formę takich legend. Bruce Lee był niewątpliwie ciekawą postacią i w filmowym Kung Fu prezentował, jak na tamte czasy niezwykle wysoki poziom. Nie potrafię powiedzieć jaki był w prawdziwym Kung Fu. Uważam jednak, że zasługuje na szacunek za pracę, jaką włożył w popularyzację tej sztuki. Wiele ludzi trafiło do szkół i klubów sztuk walki dzięki inspiracji jego osobą.

Czy Europejczyk ze swoim zachodnim spojrzeniem na świat może w pełni zrozumieć Tai Chi?

Sztuka Tai Chi powstała w oparciu o głęboką znajomość praw natury i funkcjonowania ludzkiego organizmu. Wiedza ta ma charakter uniwersalny i nie zależy od mentalności i koloru skóry . Dlatego każdy, kto będzie studiował Tai Chi głęboko i z otwartym umysłem, ma szansę je zrozumieć. Jeden z moich nauczycieli mawiał, że do zrozumienia Tai Chi potrzebny jest duży wkład pracy, osobiste zaangażowanie i serce do tej sztuki. Nie ma natomiast znaczenia miejsce, gdzie student się urodził.

Co sądzi Pan o łączeniu tradycyjnych, wschodnich sztuk z nowoczesną, zachodnią nauką (np. o próbach udowadniania istnienia energii Chi)?

Są to ciekawe badania, jednak dobrze jest pamiętać, że wiedza, która leży u podstaw wschodnich sztuk walki nie jest jedynie intelektualna. Jest przede wszystkim wiedzą intuicyjną, wynikającą z rozwoju świadomości. Praktyk Tai Chi lub Chi Kung o dużym doświadczeniu nie potrzebuje teorii udowadniających istnienie Chi i meridianów. On po prostu je czuje i ma zaufanie do swoich doświadczeń. Jest to efekt wielu lat pracy. Dlatego takie badania mają znaczenie dla ludzi, którzy interesują się sztukami walki raczej teoretycznie. Z drugiej strony ciekawe jest, jak chociażby współczesna fizyka w swoich dzisiejszych badaniach potwierdza intuicyjne odkrycia taoistycznych myślicieli sprzed stuleci. Przykładem może być teoria nieoznaczoności Heisenberga czy raport kopenhaski. Związki między zachodnia wiedzą i odkryciami wschodnich filozofów docenia dziś wielu naukowców. Niels Bohr - duński fizyk, kiedy otrzymał tytuł szlachecki za wkład w życie kulturalne Danii wybrał sobie na herb znak Tai Chi z napisem : „Contraria sumt complementa” (przeciwieństwa się uzupełniają).

Co myśli Pan o stopniowym upraszczaniu Tai Chi, np. o krótkich formach (24 formy pekińskie), czy o zaprzestaniu nauczania bojowego zastosowania form? Jeżeli nie rozumie się ruchów, które są wykonywane, czy nie zaczyna to przypominać baletu?

Jestem zwolennikiem całościowego studiowania stylu i pełnej w nich edukacji. Przy upraszczaniu, styl co prawda zyskuje na popularności ale płaci za to dużą cenę, którą jest zagubienie jakości i wielu cennych metod pracy. Sam także uczyłem dość długo dwudziestu czterech form. Ta krótka forma służyła mi, jako metoda pracy do przekazywania zasad Tai Chi i różniła się bardzo od formy pekińskiej w sensie wewnętrznej pracy. Wielu wykształconych w mojej szkole instruktorów posługuje się tą formą, jako skuteczną metodą nauki początkujących. W swojej pracy dydaktycznej stosowałem praktykę długiej formy, a następnie krótkiej. Gdy poziom szkoły, w sensie rozumienia zasad Tai Chi, znacznie się podniósł, powróciłem do form tradycyjnych.

Co sprawiło, że postanowił Pan poświęcić Tai Chi swoje życie? Ile czasu dziennie przeznacza Pan na trening?

Nie nazwałbym tego poświęceniem, bo to kojarzy mi się z ograniczeniem i wyrzekaniem się czegoś. Dla mnie Tai Chi jest pasją i profesją, którą uprawiam od lat. Sztuka ta jest integralną i naturalną częścią mojego życia. Trening wymaga wewnętrznej dyscypliny i mobilizacji, zwłaszcza na początku ale nie powinien człowieka ograniczać. Zawsze miałem dużo zainteresowań i jest tak nadal. Pogodzenie wszystkiego jest kwestią koncentracji i organizacji własnego czasu. W miarę praktyki, idzie to coraz lepiej. Czas, który przeznaczam na trening jest bardzo różny. Średnio jest to cztery do pięciu godzin dziennie, nie licząc pracy ze studentami. Zależy to jednak od dnia, od możliwości i od tego co mam do przepracowania. Czasami jest to więcej godzin, czasami mniej. To, ile czasu ktoś przeznacza na trening, jest sprawą indywidualną i zależy od możliwości. Zasada jest bardzo prosta; ile inwestujesz , tyle dostajesz. Dotyczy to jednak bardziej jakości pracy, niż ilości godzin spędzonych na treningu.

Co Panu dało wieloletnie uprawianie Tai Chi?

Sztuka ta wzbogaciła moje życie w doświadczenia, których pewnie nie zdobyłbym inna drogą. Przyniosła mi zmiany wewnętrzne i zewnętrzne. Pomogła mi w wielu trudnych sytuacjach życiowych.

Opracowała Ewa Iskrzyńska

 

Niniejszy wywiad pierwotnie ukazał się w Świat Nei Jia

 

 

 

Informacje

 

E-mail : info@taichi-goldenhill.info

www.zlatykopec.org